czwartek, 22 lipca 2010

Po wyprawie



Minęły już ponad dwa tygodnie od naszego powrotu do Łodzi. Można powiedzieć, że jest to jednocześnie dużo i mało. Dużo - bo każde z nas zdążyło już zająć się swoimi codziennymi sprawami, wyruszyć w kolejną trasę, rzucić się w wir pracy albo zatopić w myślach zupełnie już od Francji odległych. Mało - bo tak naprawdę jeszcze tej wyprawy nie zakończyliśmy i nie zakończymy, dopóki wszystko, co zdążyliśmy przeżyć, zanotować w dziennikach, utrwalić na zdjęciach nie zostanie ostatecznie opracowane.

Dzienniki, szkice własnych obserwacji z podróży każdego z uczestników, a także eseje dotyczące twórczości Andrzeja Bobkowskiego i jej umiejscowienia w szerszym - także współczesnym - kontekście złożą się na naszą publikację "Szkice piórkiem 70 lat później". Mamy zamiar także przygotować wystawę fotograficzną, na której chcielibyśmy ukazać obraz Francji, wyłaniający się z robionych przez nas fotografii.



Ruszając w podróż po Francji szlakiem Andrzeja Bobkowskiego, chcieliśmy przypomnieć postać tego "antypisarza", niezwykłego i fascynującego człowieka. Wsiadaliśmy na rowery w konkretnym celu - wykładowcy, doktoranci, studenci, słowem: grupa wybitnie nierowerowa, wydawałoby się. Chcieliśmy opowiedzieć o "Szkicach piórkiem" i poczuć tą samą wolność, energię, która tak bardzo fascynuje czytelników dziennika z czasów hitlerowskiej okupacji Francji.

Sam, przygotowując się do wyprawy, z coraz większym zdumieniem odkrywałem, jak różny może być punkt widzenia, sposób odczuwania różnych ludzi, żyjących w tym samym czasie i na tym samym kontynencie, ale tak naprawdę w zupełnie innej rzeczywistości.

Francja, choć okupowana przez Niemców, zdaje się znajdować na przeciwnym biegunie od tego, na którym znajdowała się Polska, której obraz wyłania się z twórczości Borowskiego, Białoszewskiego, Ścibora-Rylskiego czy Baczyńskiego. Można wątpić, czy z choć przybliżoną intensywnością, wielką wolą życia i poznawania mógłby odczuwać świat człowiek podróżujący po współczesnej Bobkowskiemu Polsce. Trudno jednak odmówić jego dziennikom uroku i fascynującej pisarskiej "lekkości" pióra - które tak bardzo wyróżniają jego wojenną twórczość z szeregu innych polskich autorów.



Trudno opowiedzieć o wyprawie w ramach kilku akapitów, które wymusza formuła bloga, bezlitosna dla długich tekstów. Wydaje się, że każdy z nas wyniósł z niej dla siebie coś ważnego. Zdarzały nam się chwile euforii i zwątpienia. Czasem nie wszystko wychodziło tak, jak to planowaliśmy Nie wszystko, co założyliśmy sobie, zanim wyruszyliśmy spod łódzkiej siedziby Gazety Wyborczej, udało nam się zrealizować, ale jednak był to czas niezwykły i bezcenny. Zobaczyć Francję współczesną, zmienioną, ubraną w nowe szaty, nieco młodszą i nieco starszą zarazem niż ta, którą widział Bobkowski i porównać ją z tą, która wyłania się z wojennych dzienników tego autora - to przeżycie, które pozostaje na długo w pamięci.

Jako jeden z współautorów tego bloga chciałbym także przyznać, że relacje, ukazujące się na tym blogu w trakcie wyprawy - dość szybko wymknęły nam się spod kontroli, pozostawiając nas samych z poczuciem niedosytu, a czytelników - niedoinformowanych. Nie obiecując zbyt wiele, mogę tylko powiedzieć, że w czasie wakacji postaramy się tu umieścić relacje z odcinków, o których nie zdążyliśmy dotychczas opowiedzieć.

Tymczasem polecam zaglądać co jakiś czas na naszą stronę internetową i bloga, gdzie będziemy umieszczać informacje na temat publikacji, działań i inicjatyw, które związane będą z prezentacją materiałów z wyprawy.

Przemek K.

4 komentarze:

  1. Kolejny dzień, w którym Przemek K. uratował świat!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainspirowało mnie to do tego by poszukać pomysłu na podobną wyprawę. To niesamoiwte: podróż, obserwacje, inspiracja. Super sprawa, prawie jak odliczenie krwi od podatku 2013

    OdpowiedzUsuń
  3. replica bags new york check here p4e22c0u09 replica bags louis vuitton read what he said j6i73e4a03 best replica designer bags replica bags bangkok replica bags review fake hermes a5z99k8k36 replica bags hermes

    OdpowiedzUsuń