poniedziałek, 28 czerwca 2010
O Paryżu słowa ostatnie.
Przeklęty Internet. Niby żyjemy w epoce kompletnej dominacji techniki, a jednak pisanie bloga, w całej intensywności naszych działań graniczy z syzyfowością. Dużo się wydarzyło od czasu, kiedy ostatni raz pisaliśmy, stąd też luki w chronologii wydarzeń. Spróbujemy w najbliższych dniach te luki wypełnić - nie przeraźcie się więc długością i ilością wpisów. Sprawdzajcie też zawartość zakładki "Wyprawa dzień po dniu", która pojawi się wkrótce, a także nasze konto na Picasie.
Minął już ponad tydzień. Kilka dni temu opuściliśmy na dobre Paryż. Wraz z miastem, coraz bardziej oddala się od nas kilka bardzo ważnych miejsc i spotkań, o których nie zdążyliśmy opowiedzieć. Zanim opowiemy o tym, co teraz, spróbujmy przybliżyć to, co zdażyło się w poprzednich dniach.
21 CZERWCA
Rano, rozsiadając się w wygodnych fotelach, dystyngowani i poważni, spotkaliśmy się z ambasadorem Polski we Francji. Spokój i stonowanie, w paryskich dniach wyprawy stanowiące towar deficytowy, tu otrzymaliśmy w nadmiarze. Rozszerzając wiedzę na temat wyprawy w kręgach dyplomatycznych, rozmawialiśmy o historii, kraju który odkrywamy i... kandydowaniu Łodzi do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Doszło też do wręczenia symbolicznych prezentów dla ambasadora, który po spotkaniu z nami bez wątpienia energicznie zabrał się do organizacji zbliżającej się wizyty szefa MSZ. Co podkreślił kilkakrotnie, oczywiście.
Wielu z nas oczekiwało bardzo intensywnie wizyty w siedzibie "Kultury" paryskiej Jerzego Giedroycia - Maison Laffite. Budynek, w którym mieszkał i pracował Redaktor, pełen jest pamiątek, dokumentów, wydawnictw i świadectw działalności bardzo ważnej grupy, jaką stanowiło środowisko emigrantów współpracujących z Giedroyciem. Jednym z tych emigrantów był Andrzej Bobkowski, do którego sam Redaktor miał stosunek szczególny i bardzo życzliwy. Mieliśmy możliwość obejrzeć rękopisy Bobkowskiego, usłyszeć o jego kontaktach z paryskim środowiskiem i działalności pisarskiej. Odwiedziliśmy także grób założyciela "Kultury".
Dom sprawia niesamowite wrażenie - unosi się w nim duch skupienia i intelektualnej dyscypliny, a jednocześnie wszechobecne poczucie bezpieczeństwa. Usiąść, pomyśleć i zacząć pisać najlepsze, co z samego siebie można dać - byłoby tu możliwe w całej swojej intensywności, przy biurku Redaktora, na które padają promienie światła, sączące się do pokoju przez wielkie okna.
Wieczór - to wybuch intensywności. Prosto z Maison Laffite wybraliśmy się do mieszkania Jima Haynesa. Opowiedzieć o Jimie w ramach krótkiej notki - jest rzeczą niewykonalną, powiedzmy więc tylko, że jest "wolnym duchem", żywym przykładem na to, że można żyć pełnią życia i zarażać swoim głodem przeżywania mocno każej chwili wszystkich, których się spotka na swojej drodze. A także wymyślić własny neologizm, opisujący stan specyficznie rozumianego, szczęśliwego bezrobocia. Jim co niedziela wydaje kolacje na 70-100 osób, na które zaprasza przyjaciół i ludzi z całego świata, poznając ich wzajemnie ze sobą. Na swój sposób, Jim bardzo przypomina Andrzeja Bobkowskiego, z jego pragnieniem szczęścia i godności mimo wszystko.Poznaliśmy ludzi z całego świata, w tym producenta filmów dokumentalnych - kucharza, wynalazcę klocków do zabawy, Hindusa studiującego przez jakiś czas w Polsce, a także zaskakującą Joan Wyss - siwą i nieco zgarbioną kobietkę, która potrafi zrobić... coś, co widać na załączonym zdjęciu. Wprowadzając się w klimat następnego punktu wieczoru, pożegnaliśmy się ze wszystkimi śpiewem w kuchni.
W końcu Fete de la Mousique, święto muzyki - czyli dźwięki przedostające się zza każdego rogu ulic miasta, utwory wykonywane przez amatorów i profesjonalistów, od jazzu aż po głośnego rocka. I bardzo długi powrót do hotelu.
22 CZERWCA
Rozpoczynamy wizytą w Instytucie Polskim, nieco przyspieszoną i zmodyfikowaną z racji niespodziewanej kontroli bliżej nieokreślonego podmiotu kontrolującego finanse w Instytucie. Przedstawiamy prezentację o naszej wyprawie pracownikom Instytutu, opowiadamy też o Andrzeju Bobkowskim. Potem - zwiedzamy pomieszczenia Instytutu poświęcone Mickiewiczowi i Chopinowi, ciekawe, ale nie unikające popełniania największych grzechów tradycyjnego muzealnictwa. Spacerujemy po wystawach, z podniesionymi czołami napawając się dumą narodową na wysepce polskości w tej parszywej Francji. Następnie wykład Jean-Yves Potela, o którym pisał Łukasz.
Po wykładzie czekało nas znów poznawanie Paryża, w oczekiwaniu na bardzo ważny punkt wyprawy, a zarazem kulminację jej nierowerowego etapu - spotkanie w Księgarni Polskiej na temat Andrzeja Bobkowskiego i "Szkiców piórkiem". Na spotkaniu pojawiła się dość liczna grupa gości, w tym Francuzów znających dzienniki Bobkowskiego. Ich uwagi oraz sposób postrzegania twórczości "chuligana wolności" wzbudziły dyskusję i otworzyły nam oczy na wątki, które wcześniej większość z nas postrzegała w odmienny sposób: "kompleks Francji" Bobkowskiego, postrzeganie działań Francuzów przez nich samych, bogata wyobraźnia pisarza. W programie był także wykład prof. Pietrych oraz czytanie fragmentów dzienników, co stało się od tego momentu naszym codziennym rytuałem w każdym z kolejnych poznawanych przez nas miejsc trasy rowerowej.
Dzień zakończyliśmy nad kanałem, obserwując zachodzące słońce i przepływające łodzie, świadomi, że już niedługo wsiądziemy na rowery. Następnego dnia ruszyliśmy do Limoges.
Przemek K.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
WRESZCIE typ wpisu, na który kilka osób w Polsce czekało...Pisz więcej :)
OdpowiedzUsuńThanks for sharing the information
OdpowiedzUsuńKhasiat QnC Jelly Gamat
Obat Eksim Atopik
Pengobatan Herbal Penyakit Liver
Cara Mengobati Alergi Dingin
Obat Paling Mujarab untuk Diabetes
Obat Batu Empedu Alami
PENGOBATAN PENYAKIT AMANDEL
Cara Mengatasi Penyakit Asam Lambung
site utile Dolabuy Loewe vous pouvez essayer ceci sacs à dos de créateurs de répliques regardez ce que j'ai trouvé ce formulaire de contact
OdpowiedzUsuńu6s63h3d73 h7h65r7t76 b3m73o2l23 c5q07r9m87 y1c27k4n25 l9j55n6h51
OdpowiedzUsuń